Łomża 103,6 fm | Ostrołęka 93,9 fm | Grajewo 93,8 fm

Wirtualna znajomość czy przyjaźń w realu?

Ramówka
Facebook
Twitter
Darowizna

W ostatnich latach, a dokładniej od czasu kiedy powstał wynalazek zwany Facebookiem, słowo „przyjaźń” zmieniło swoje znaczenie. Czy tysiąc znajomych na internetowym portalu jest wyznacznikiem posiadania wielu bliskich przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć?

Wystarczy jedno kliknięcie?

Wakacje w pełni. Czas laby i słodkiego nieróbstwa skłania nas do zawierania nowych znajomości. Wyjeżdżamy na wczasy czy obozy. Wypoczywamy w górach, nad jeziorami czy na morzem. Chodzimy na dyskoteki, do pubów i kawiarni. Wszędzie na naszej drodze pojawiają się ludzie… I tak po wspólnie spędzonych chwilach wymieniamy się mailami, telefonami i adresami. Czy taka przelotna znajomość przetrwa próbę czasu? Czy będziemy ją pielęgnować – dzwonić, pisać, spotykać się? Przecież wystarczy jedno kliknięcie, by mieć nowych „przyjaciół” czy też powiększyć grono wirtualnych znajomych, z którymi możemy „pogadać” w wolnej chwili czy zagrać partyjkę w karty – oczywiście wirtualnie. I tak rośnie nasze grono „znajomych” i facebookowych „polubowników”. Ale czy o taką znajomość chodzi? Czy te setki ludzi, których niby znamy, pomogą nam, gdy znajdziemy się w potrzebie? W wirtualnym świecie można sobie tych przyjaciół dołączać i odłączać – kiedy nam się podoba i bez żadnej większej straty. Najwyżej będzie ich przez jeden dzień 299, ale już następnego dnia możemy „dorzucić” kolejnego. Zawsze jednak mamy możliwość „wyłączenia” kogoś z naszego grona przyjaciół. Kiedyś zrywaliśmy znajomości z jakiegoś powodu – ktoś nas okłamał, skrzywdził, zranił. Dziś w wirtualnym świecie to jest proste. Wystarczy nacisnąć guzik i przyjaciel znika z naszego pola widzenia. I tak właśnie rodzą się niezwykle samotni ludzie w milionowym tłumie.

Sieciowa „przyjaźń”

W dobie Internetu przybywa coraz więcej „nierzeczywistych” rozmówców i myślę, że nigdy ich nie zabraknie, bo przecież rozmowa nigdy się nie skończy. Nie znamy ich, nie wiemy dokładnie, kim są, ale wiemy, że chcą z nami porozmawiać, nawet o „niczym”. A to jest już wystarczający powód, by się z nimi „zakolegować”, by zawrzeć ten nowy, wirtualny, bezosobowy rodzaj sieciowej znajomości. Przecież poznając kogoś na Facebooku, rozmawiamy z osobą, której nigdy w rzeczywistości nie spotkaliśmy, nie rozmawialiśmy z nią nawet przez telefon – w skrajnych przypadkach – nie znamy nawet nikogo z jej znajomych. A co by się stało, gdybyśmy tę osobę spotkali w realu, czy nadal bylibyśmy „przyjaciółmi”? Jak zatem nazwać taką facebookową przyjaźń, może „wirtualną”, a może „niefizyczną”? A może w ogóle nie można takiej znajomości nazwać przyjaźnią? To, co obserwujemy na Facebooku, jest to specyficzny rodzaj znajomości. To niestety w dużej mierze relacje powierzchowne, bez wzajemności, pozbawione troski i bliższego kontaktu. Przyjaźń to przecież głębsza relacja, w której występuje bliskość emocjonalna, duchowa i bardzo często intelektualna.

Miliony oczu wpatrzonych w monitor

Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy to amerykański student Mark Zuckerberg stworzył „protoplastę” najpopularniejszego obecnie portalu społecznościowego – The Facebook. Początkowo miał to być serwis zrzeszający studentów Harvardu, a dziś jest na nim zarejestrowanych ponad 350 milionów użytkowników. Profesor Jonathan Zimmerman z Uniwersytetu Nowojorskiego twierdzi, że troje na czworo amerykańskich nastolatków spędza każdą wolną chwilę przed monitorem komputera – głównie na portalach oraz czatach. Grupa tych młodych ludzi jest ofiarą współczesnego nałogu – konieczności natychmiastowej i ciągłej komunikacji z innymi. Portale społecznościowe stały się swoistym fenomenem na całym świecie, a w Polsce cieszą się nie mniejszą popularnością. Z przeprowadzonych przez CBOS badań wynika, że co trzeci dorosły Polak jest posiadaczem przynajmniej jednego profilu na portalu społecznościowym. Coraz bardziej zaczyna zanikać potrzeba bezpośredniego kontaktu na rzecz wirtualnej komunikacji. „Przyczyną takiej sytuacji jest przede wszystkim powszechność i łatwy dostęp do Internetu. Gwarantuje on nieprzerwany kontakt z innymi użytkownikami – w świecie wirtualnym nigdy nie można być samotnym” – zaznacza Katarzyna Hryćko, specjalistka ds. promocji i PR. Trudno się dziwić, skoro według wspomnianych już badań Social Networking w Polsce 90 proc. zalogowanych na Facebooku posiada do 100 znajomych, 3 proc. do 150, a reszta nawet po kilkuset znajomych. „Zawsze ktoś z nich jest dostępny i skory do krótkiej rozmowy, wymiany komentarzy, umieszczania nowych postów czy porównania wyników testu na to i owo”.

Narcystyczne czasy

Współczesny świat rozwija się w zatrważającym tempie. Nasze życie staje się coraz bardziej nieprzewidywalne i niestabilne. Coraz więcej osób zaczyna odczuwać samotność. Według polskiego socjologa Zygmunta Baumana coraz częściej możemy zauważyć zjawisko pustoszenia domów oraz rozluźnianie więzi rodzinnych i przyjacielskich. Na miejscu, gdzie kiedyś stał stół, przy którym każdego dnia spotykała się cała rodzina, postawiono telewizor plazmowy, a na miejscu kanapy, na której wspólnie dyskutowano przy kawie w niedzielne wieczory, postawiono komputer. Zamiast rozmawiać twarzą w twarz, wysyłamy sobie krótkie wiadomości tekstowe. Zamiast wyjść do kawiarni czy na spacer do parku, każdy członek rodziny zamyka się w wirtualnym świecie, którym kieruje ze swojego pokoju sprzed monitora. Nic więc dziwnego, że ludzie zaczynają odczuwać ogromną pustkę, o której starają się zapomnieć, szukając wsparcia społecznego w internetowej wspólnocie. Jest jeszcze druga strona medalu. Człowiek żyjący w XXI w. nie tworzy długotrwałych relacji. Nie chce otwierać się przed innymi osobami, dlatego też wybiera przelotne znajomości, rezygnując z trwałych przyjaźni. Według współczesnych psychologów „narcyzm łączy się właśnie z brakiem umiejętności wejścia w głębszą relację, przy jednoczesnej tęsknocie za bliskością”. Tego właśnie przejawem jest Facebook czy innego rodzaju portale społecznościowe. Człowiek w wirtualnym świecie buduje swój wizerunek po to, by inni go zaakceptowali, ale jednocześnie boi się, że kiedy inne osoby poznają jego prawdziwą naturę, to zostanie odrzucony. Współcześni ludzie zawierają wiele znajomości, o wiele więcej niż kiedyś, ale gdy okazuje się, że relacja schodzi na głębszy poziom, rezygnują z niej – uciekają, tchórzą, nagle nie mają czasu się spotkać czy porozmawiać przez telefon. Kiedy pojawiają się pierwsze problemy, zrywają kontakt. Bo przecież po co im problemy, ma być wesoło, mają być fajerwerki, a nie smutek i czasami łzy. Tak właśnie niektórzy ludzie wyobrażają sobie przyjaźń – jako niekończącą się imprezę, z której zawsze można wyjść, gdy się znudzi. Po co rozmawiać o tym, co trudne, bo „po co sobie psuć humor” czyimiś problemami?

Ważny świat uczuć

Utrzymując jedynie przelotne, wirtualne znajomości, tracimy to, co najważniejsze – uczucia. Przyjaźń to jedna z tych rzeczy, których nie może nam zastąpić Internet. Spotkania z żywym człowiekiem nie zastąpi nawet Skype czy wideorozmowa. Ważna jest realna obecność. Miałam to szczęście, że dorastałam w latach 90., kiedy nie było komputerów, tabletów, komórek i innych technicznych nowinek. Tamte czasy miały swój specyficzny klimat, którego już nie ma. I właśnie wtedy nawiązałam wiele przyjaźni w rzeczywistym świecie. Niektóre z nich przetrwały do dziś… Mówiąc „przyjaciel”, mam na myśli kogoś bliskiego, kogoś, komu mogę się zwierzyć, zaufać. Kogoś, kto mi pomoże, nie zostawi mnie w trudnych chwilach. Kogoś, na kogo mogę zawsze liczyć, nawet w najgorszych życiowych zawirowaniach. Nie to jednak jest najistotniejsze w przyjaźni, że ktoś wyświadcza nam przysługę. Najważniejszy jest powód, dla którego ta osoba to czyni. A jest nim bezinteresowna i szczera troska o nas. To dzięki takiej przyjacielskiej postawie czujemy się bezpieczni i nabieramy zaufania do życia i świata. Jednego przyjaciela nie zastąpi nawet tysiąc facebookowych znajomych! Portal społecznościowy może być fajnym narzędziem do szybkiego przekazywania informacji, dzielenia się ze światem swoją twórczością czy radościami. I owszem potrafi też pomóc w podtrzymaniu kontaktu, ale z pewnością nie zastąpi żywego spotkania! Bo jak można przeczytać w Księdze Koheleta: „Lepiej jest dwóm niż jednemu. Gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł”.

Katarzyna Mackiewicz

[related limit=”5″]

Autor adam

2020-08-19

Więcej informacji z tej kategorii

28 marca: Do końca ich umiłował

28 marca: Do końca ich umiłował

WIELKI CZWARTEK   J 13, 1-15 Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł...