Łomża 103,6 fm | Ostrołęka 93,9 fm | Grajewo 93,8 fm

„Jako chrześcijanie jesteśmy posłani, aby iść i głosić Ewangelię”

Ramówka
Facebook
Twitter
Darowizna

O pracy, powołaniu i misjach, z pochodzącą z parafii pw. św. Wojciecha w Wyszkowie, pracującą w Madunguni w Kenii, s. Katarzyną Jakubczak ze Zgromadzania Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny, rozmawiał ks. Robert Szulencki.

Jak odczytała siostra swoje powołanie?

– Moje powołanie rozpoczęło się na studiach w Łodzi. Mieszkałam u sióstr urszulanek. Przyglądałam się życiu sióstr i podobało mi się. Nie myślałam wtedy o życiu zakonnym poważnie. Gdy później patrzyłam wstecz na moje życie, to Pan Bóg powoli mnie przygotowywał do tej decyzji. Na początku, gdy byłam w szkole podstawowej chodziłam na pielgrzymki, jeździłam na rekolekcje. Ten proces trwał powoli. Po studiach zaczęłam pracować w Warszawie i zaczęłam się zastanawiać, co jest moim celem i sensem życia. Ponieważ chodziłam na Odnowę w Duchu Świętym, utkwiły mi w pamięci słowa: „Człowiek, kiedy podejmuje decyzję życiową, musi pytać Pana Boga, jaki plan ma Bóg wobec mnie. Nie to, co ja chcę w życiu czynić, ale tak naprawdę ważne jest, co Pan Bóg chce”. Od tego momentu zaczęłam się modlić, żeby Pan Bóg pokazał mi, co mam robić. Długo nie czekałam na odpowiedź. Poczułam w sercu, że On chce, abym poszła za Nim. Czułam, że prowadzi mnie i jest przy mnie. Moja odpowiedź była taka, że ja chcę iść za Jezusem tam, gdzie mnie pośle. Wtedy pojawiła się taka myśl, że chciałam jechać na pustynię i tam służyć, na misje w Afryce i to będzie moje życie dla Pana Jezusa.

Czy charyzmatem Zgromadzenia Sióstr Misjonarek św. Rodziny jest misyjność?

– Nasze zgromadzenie powstało w Mohylewie na Białorusi w 1905 r. Błogosławiona Bolesława Lament założyła je w celu wspomagania jedności chrześcijan. Na wschodzie głównie jest prawosławie, tu katolicyzm, pojechała tam na polecenie bł. Honorata Koźmińskiego, którego dziś wspominamy [wywiad nagrany 13.10.2020 r. – przyp. red.] i tam zgromadzenie powstało. Nie byłyśmy w swoim kraju. Polska była pod zaborami. W tym czasie Matka założycielka nie myślała o misjach w Afryce. Charyzmat formułuje się w czasie. Pierwsze nasze siostry wyjechały do Zambii w 1970 r.

Misje kojarzą nam się z dalekimi krajami. Nie było lęku przed wyjazdem na pustynię?

– Nie było. To było moje pragnienie. Decyzję o tym jednak podejmuje Matka Generalna z radą, mając oczywiście na uwadze predyspozycje i pragnienie siostry. Cieszę się, że po ślubach wieczystych mogłam być w Centrum Formacji Misyjnej, które już bezpośrednio przygotowało mnie do pracy misyjnej.

Pracuje siostra w Kenii. Ten kraj kojarzy się bardziej z turystyką, safari niż z placówkami misyjnymi.

– Częściowo to prawda. Wiele osób przyjeżdża w celach turystycznych i są to osoby z całego świata, właśnie na safari. Kenia jest jednym z bardziej rozwiniętych krajów Afryki, bardziej niż Zambia czy Tanzania (tam też mamy swoje placówki misyjne). Kenia ma dużo dobrych dróg i dlatego rozwija się turystyka. Ale oczywiście jest też pole do pracy misyjnej. Są misjonarki, misjonarze z różnych zgromadzeń, nie tylko z Polski. Misję, na której jestem, obsługują kapłani misjonarze z Gwatemali. Mamy duży obszar do działalności misyjnej, jest nadal wiele ludzi, którzy nie znają Ewangelii i potrzeba stale nowych powołań. 

Co jest najtrudniejsze w pracy na misjach?

– Mamy ograniczone możliwości pomocy ludziom, wśród których jesteśmy – to jest trudne. Teraz jestem na misji w wiosce, gdzie jest dużo biedy. Dzieci przychodzą boso, nie mają co jeść bądź jedzą tylko jeden posiłek dziennie. Nie jesteśmy w stanie wszystkim pomóc. Jest to trudne do rozeznania, kto na ile potrzebuje pomocy.

Przy naszych parafiach działają różne grupy formacyjne. Jak to wygląda na misji?

– Każda diecezja w Kenii ma swój program duszpasterski. Na naszą misję przyjeżdżają kapłani misjonarze z Gwatemali kilka razy w tygodniu, na stałe ich nie ma, to jest jedna z ich dojazdowych kaplic. Przy parafii są różne grupy i katechiści, którzy odpowiadają za poszczególne wspólnoty. Kapłan przyjeżdża, sprawuje Eucharystie, udziela sakramentów, wizytuje grupy. Wszystkim zajmują się katechiści i siostry, jeżeli są przy parafii. My pomagamy formować te grupy, jest ich wiele, w zależności od misji. U nas mamy wspólnoty kobiet, mężczyzn, młodzieży, dzieci, ministrantów. Te grupy mają swoje nazwy i swój program formacyjny.

Czym się siostra zajmuje na misji?

– Ja ostatnio byłam tzw. „siostrą pastoralną” i miałam katechezę. Wiąże się to z odpowiedzialnością za wszystkie grupy w parafii. Blisko naszej misji jest szkoła, która liczy 1300 dzieci. Nie ma tam typowej katechezy (w szkole, jak i w całej wiosce jest mało katolików, więcej protestantów), ale są lekcje podobne, bardziej pogadanki o wierze, Panu Bogu. Nie jest to obowiązkowy przedmiot, ale ponieważ ta lekcja jest rano, wiele klas uczestniczy. Przez lata się utarło, że katechezę prowadzą siostry. 

Przyjechałam do tej szkoły w styczniu, wtedy zaczyna się nowy rok szkolny. Widziałam, jak siostra Kenijka prowadziła katechezę dla ok. 700 dzieci pod wielkim baobabem na terenie szkoły. Byłam zaskoczona jak grzecznie wszystkie dzieci w różnym wieku siedziały i słuchały. Dowiedziałam się od siostry, że to będzie moja działka. Nie znam jeszcze dobrze języka suahili, więc otrzymałam tylko VII i VIII klasy, które katechizowałam po angielsku. Chodziłam też do sąsiedniej szkoły w innej wiosce na katechezę, która była po lekcjach – zostawała tam garstka dzieci od I do VIII kl. ok 15 osób, podczas gdy szkoła liczy ponad 1000 dzieci. To smutne, bo w poprzednich latach było więcej katolików i dzieci uczęszczających na katechezę, jednak z powodu braku katechistów i sióstr wiele osób przeszło na protestantyzm.

Dwie historie: zabawna i smutna…

– Może nie tyle smutna, co wzruszająca historia, jakich jest wiele na misjach. Tam ludzie przychodzą i proszą o jedzenie, podstawowe rzeczy – to wzrusza człowieka, uczy pokory… Niedawno przyszła nasza sąsiadka, bardzo biedna kobieta z czworgiem dzieci. Była pora deszczowa, dach w ich domu przeciekał, chciała trochę popracować, aby za otrzymane pieniądze kupić sobie buty i udać się do miasta odwiedzić ciężko chorego brata. Nie miała w czym jechać. Nie mówimy tu o jakimś obuwiu eleganckim, chodzi o najtańsze „japonki”. Była wdzięczna za otrzymaną pomoc.

Dużo radości daje przebywanie z dziećmi. Są one radosne. Na jedną katechezę chodziłam z postulantką na godz. 16. do sąsiedniej szkoły. W tej grupie był chłopiec z I klasy. On zawsze na tej lekcji usypiał. Wszyscy słuchali, a on spał podparty łokciem. Francis był zmęczony, ale bardzo wytrwały, zostawał po lekcjach na każdą katechezę.

Czy epidemia koronawirusa na misji w Kenii jest widoczna?

– Tak, jest bardzo widoczna. Od połowy marca ogłoszono zamknięcie szkół. Zamilkło życie. Była cisza w wiosce. Sobotnie i niedzielne obrzędy, które słychać było często, ucichły. Ludzie byli wystraszeni. Po miesiącu pojawiło się ubóstwo. Po dwóch jeszcze bardziej, ludzie stracili pracę w mieście. Wszyscy przyjechali do wioski. Rozpoczęła się walka o przetrwanie. Mieszkańcy przychodzili czasem pytać o pracę, aby trochę zarobić na jedzenie dla dzieci. Cały czas jest tam trudna sytuacja. 

„Oto ja, poślij mnie” – to hasło Orędzia na Światowy Dzień Misyjny w 2020 r. Czy siostra podpisuje się pod tymi słowami?

– Jak najbardziej. Jako chrześcijanie jesteśmy posłani, aby iść i głosić Ewangelię. Nie tylko na misjach, ale tu gdzie jesteśmy, każdy ochrzczony w sobie ma to posłanie. Pan Jezus daje dar wiary i nie można go zatrzymać dla siebie, ale należy dzielić się z innymi. To, co ja mam, pragnę dać innym. Tam gdzie jestem, w Afryce.

Kiedy siostra wraca do Kenii?

– Mam nadzieję, że jak najszybciej, bilet jest kupiony na początek grudnia. Zobaczymy, jaka będzie wola Boża.

Siostro, niech Boże błogosławieństwo towarzyszy i uszczęśliwia również tych, do których będzie siostra kierowała naukę o Jezusie Chrystusie. Polska pamięta o misjach, modli się za was i wspiera.

– Dziękuję, Bóg zapłać. Rzeczywiście bardzo doświadczamy pomocy z Polski. Piszemy dużo projektów do Caritas Polska i Ad Genets, które starają się nam pomóc. Jesteśmy też wdzięczni prywatnym ofiarodawcom. Bóg zapłać za wsparcie modlitewne i materialne. W swoich modlitwach zawsze pamiętamy o naszych darczyńcach.

Zapraszamy do wsparcia dzieł podejmowanych w Afryce przez Siostry Misjonarski Świętej Rodziny

S. Katarzyna Jakubczak
Nr konta: 89 2490 0005 0000 4000 4003 0436
Z dopiskiem “na misje”
e-mail: s.katarzyna.jakubczak@gmail.com

Dziękuję za rozmowę

[related limit=”5″]

 

Autor adam

2020-10-20

Więcej informacji z tej kategorii

28 marca: Do końca ich umiłował

28 marca: Do końca ich umiłował

WIELKI CZWARTEK   J 13, 1-15 Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł...