Rok temu, w nocy z soboty 21 na niedzielę 22 września 2019 r. w swojej parafii w Brazylii zamordowany został ks. kanonik Kazimierz Andrzej Wojno. Przez ostatnie lata był proboszczem parafii Matki Bożej Uzdrowienia Chorych (Paróquia Nossa Senhora da Saúde) w stolicy kraju Brasilii.
Rok temu „na progu” u Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego dotarła do nas wiadomość o tragicznej śmierci ks. Kazimierza Wojny, misjonarza fideidonistę z diecezji łomżyńskiej, który od 38 lat posługiwał w Brazylii i tej ziemi poświęcił całe swoje życie. W 1. rocznicę jego śmierci warto przypomnieć sobie jego postać.
Pod wpływem przemówienia ojca świętego Jana Pawła II w Watykanie, w którym głosił, że Kościół potrzebuje pomocy ludzi błogosławionych darem kapłaństwa, aby szerzyć wiarę chrześcijańską na całym świecie, ks. Kazimierz postanowił ruszyć natychmiast za głosem powołania misyjnego. W swoim liście do biskupa, uzasadniającym pragnienie wyjazdu na misje, napisał między innymi: „Prośbę [o wyjazd na misje] motywuję tym, że od lat studiów w Wyższym Seminarium Duchownym w Łomży dostrzegam w sobie gorące pragnienie głoszenia Chrystusa bliźnim, którzy odczuwają dotkliwy brak posługi kapłańskiej. Wielokrotnie zastanawiałem się nad podjęciem tej niełatwej decyzji. W miarę upływu czasu to pragnienie nie słabło, ale wzmagało się. Potrzeby Kościoła powszechnego, zachęta naszego Mistrza Jezusa Chrystusa: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało», poruszyły moje sumienie i nakazały powiedzieć: «Oto jestem». Ufając Bożej pomocy, chciałbym w przyszłości pracować w Brazylii. Od kilku lat myślę o tym kraju z wielką sympatią. Na ile to możliwe, poznaję jego kulturę, przyrodę, obyczaje. Gdzieś tam w sercu rodziło się i rodzi miejsce na drugą ojczyznę ze świadomego wyboru”.
Jedną z największych trudności ks. Kazimierza, gdy przybył do Brazylii, było porozumiewanie się w obcym języku, dlatego odprawiał Mszę św. korzystając ze swoich notatek. Aby zbliżyć się do społeczności, „adaptował” swoje imię, stając się padre Casemiro.
Gorliwość kapłańska była uderzającą cechą ks. Kazimierza. Z pomocą datków, głównie od rodzin w Europie, zbudował kościół. Podczas budowy świątyni nie tylko koordynował pracę, lecz także sam przykładał do niej rękę. Pewnego razu kierowca ciężarówki z materiałami budowlanymi zapytał go: „Gdzie jest ksiądz?”. Zabrudzony cementem kapłan odpowiedział: „Mówisz do niego”. Mężczyzna w to nie uwierzył, więc „padre Casemiro” z całą swoją cierpliwością zszedł z budowy i wyjaśnił całą sytuację.
Ksiądz Kazimierz był również biegły w technologii, a jednym z jego hobby było fotografowanie, obrazy i dzieła sztuki, sam wykonywał ramy do obrazów. Rodzina kupiła mu w prezencie wysokiej klasy aparat. Po otrzymaniu prezentu uśmiechnął się i powiedział „spójrz na instrukcję obsługi, to wygląda jak Biblia” – zażartował. Wkrótce sprzęt został skradziony. Proboszcz był przygnębiony przez trzy dni, kiedy dowiedział się, że aparat został sprzedany na targu.
Kolejną uderzającą cechą było jego szczególne przywiązanie do dzieci. Podczas niedzielnych Mszy św. ojciec Kazimierz miał zwyczaj gromadzenia dzieci wokół ołtarza w czasie konsekracji. Wręczał im małe dzwonki, aby czynnie uczestniczyły w obrzędzie.
Według parafian „Casemiro” był zawsze stanowczy, ale także bardzo gościnny. „Zawsze mówił poważnie. Miał na sobie sandały misjonarza. Był twardym Europejczykiem, ale był drogi wszystkim” – wspomina jedna z parafianek. Parafia była bardzo często odwiedzana przez potrzebujących i bezdomnych, a ks. Casemiro zawsze starał się im pomóc, zwykł rozmawiać i szukać możliwości zatrudnienia, oferował też drobne prace przy parafii.
W sobotę wieczorem 21 września 2019 r. po odprawieniu Mszy św. wieczornej w parafii pw. Matki Bożej Uzdrowienia Chorych w północnej części miasta Brasilii, ks. Kazimierz jak zawsze udał się na plebanię na tyłach kościoła. Został napadnięty przez kilku przestępców, którzy związali mu ręce, nogi i szyję. „To sposób, w jaki został zabity, było okrutnym przestępstwem. Nie było potrzeby popełniania tego barbarzyństwa. Gdyby chcieli coś ukraść, mogliby zamknąć go w łazience. Nie trzeba było zabijać” – powiedział rzecznik policji.
Podczas uroczystości pogrzebowej kard. Sérgio da Rocha, metropolita Brasilii, mówił: „Kościół zostaje zraniony, gdy jego dzieci, żywe świątynie Pana, są tak okrutnie zabijane. […] Jednak smutek i ból, oburzenie gwałtowną śmiercią nigdy nie doprowadzą nas do nienawiści i zemsty. Podobnie jak Jezus na Golgocie, zjednoczeni z Chrystusem ukrzyżowanym, błagamy o Boże przebaczenie i nawrócenie dla tych, którzy dopuszczają się przemocy i niszczą życie ”.
Przez ofiarę krwi staje się on szczególnym znakiem dla naszego Kościoła łomżyńskiego i całego Kościoła powszechnego. Znakiem wzywającym do podjęcia odpowiedzialności za dzieło rozkrzewiania wiary, a zarazem wezwaniem dla tych, którzy mogliby zastąpić go w posłudze misyjnej.
ks. Adam Krawczyk, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych Diecezji Łomżyńskiej
[related limit=”5″]